Między pierwszą a ostatnią księgą Biblii obraz tego, czym jest raj, zmienia się diametralnie. Wszystko rozpoczyna się w ogrodzie (Genesis 1-2) a kończy się w mieście (Apokalipsa 21-22). Na początku człowiek (Ich Dwoje) umieszczony jest w naturalnym środowisku, po którym w pięknych okolicznościach przyrody biega sobie na golasa. Zero jakiejkolwiek cywilizacji. Zero miasta. Wokół tylko piękna dzicz. Oczywiście błogostan nie trwa długo, sielanka się kończy. Kolejne księgi Biblii opisują już nie raj, a zmagania człowieka tu, na ziemi – raz z górki, raz pod górkę – na szczęście w oczekiwaniu na Zbawiciela, który przychodzi, aby naprawić to, cośmy popsuli. Koniec Biblii to obietnica, że kiedyś nasza udręka definitywnie się skończy. Ludzie znów przez całą wieczność będą blisko Boga – bez śmierci, bez bólu, bez żadnych zmartwień.
Co jednak ciekawego, na końcu człowiek nie wraca do pierwotnego, idyllicznego stanu. Nie wraca do ogrodu Eden, ale zaproszony zostaje do doskonałego miasta. Co ważne, i o czym Biblia mówi bez cienia wątpliwości – to, co jest na końcu objawienia jest większe, lepsze i doskonalsze niż to, co było na początku. Miasto okazuje się lepsze niż ogród, a niebiańska cywilizacja doskonalsza niż rajska natura.
Wygnaniu z raju towarzyszy symboliczne przejście od natury do cywilizacji. Symbolizuje to pojawienie się nieznanych wcześniej wdzianek dla Ewy i Adama. Wizja raju, którym kończy się Biblia, nie jest porzuceniem cywilizacji i powrotem do biegania nago po lesie. Przeciwnie, żeby opisać doskonałość końca czasów biblijny autor używa pojęć, które są wytworem ludzkiej cywilizacji(!). Opisuje dość szczegółowo miasto, z jego infrastrukturą komunikacyjną (ulice), mieszkaniową (domy) oraz obronną (mury i bramy). Miasto naprawdę jest fajne!
Ubranie Adama i Ewy nie było jakimś ulepszeniem cywilizacyjnym, ale przykryciem ochronnym (hebr. kafar/kapar) – podobnym do tego, które potrzebne było Mojżeszowi i kapłanom, chroniącym przed obecnością Świętego. Ubranie było też okupem, pierwszym przebłaganiem (również kapar), związanym z przelaniem krwi zwierząt, których skóry zaczęli nosić pierwsi ludzie. Od czasu wygnania z Edenu nie można było wchodzić w Bożą obecność bez przykrycia. Ale w Nowej Jerozolimie chyba tak nie będzie, co? A jak jest teraz? – Pytanie raczej NIE retoryczne 🙂
Errata: Mojżesz rozmawiał twarzą w twarz z Bogiem, ale później potrzebował przykrycia przez innymi Izraelitami, bo jego twarz jaśniała chwałą.
Nie przepadam za miastem, wolę ciszę i przyrodę. Bardzo mnie męczą tłumy ludzi… Czy to źle bo tak myślę, że Bóg stworzył nas do wspólnoty, a ja wolę samotność… 🙁