Obiegowa mądrość, co wydaje się oczywiste, każe korzystać z dobrych rad. Można je znaleźć niemal wszędzie: wyszukać w internecie, usłyszeć w telewizji, przeczytać w podręczniku. Dobrych rad jest naprawdę wiele, brakuje natomiast dobrych przykładów. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z nadwyżką informacji, przy niedoborze inspiracji, nadprodukcją całkiem rozsądnych rad przy rażącym deficycie porywających przykładów. Chrześcijaństwo jednak opiera się (a przynajmniej powinno) na przykładzie i doświadczeniu a nie na mędrkowaniu i teoretyzowaniu. Jezus nie ograniczał się do dobrych rad, ale zawsze dawał dobry przykład, nie mówił „ja ci poradzę”, ale „ja ciebie poprowadzę”. I choć brzmi to podobnie, to znaczy jednak coś zupełnie innego.
Chrześcijaństwo, które mnie inspiruje, to naśladowanie, a nie rozmawianie o naśladowaniu, to działanie a nie omawianie działań innych, to doświadczanie Bożej mocy każdego dnia a nie dyskusje na temat paradoksów wszechmocy. Bardziej niż informacji potrzebuję inspiracji, a mając do wyboru dobry przykład lub świetną radę, wybieram przykład.
Podejrzewam, że w podobny sposób myśli większość ludzi. Bardziej od wypowiadanych przez chrześcijan wzniosłych słów o Bogu i religii interesuje ich praktyczne doświadczanie Bożego działania w zwykłym, codziennym życiu. To jest to, co tak naprawdę pociąga mnie i ekscytuje w chrześcijaństwie – ono naprawdę działa!