Uświadomienie sobie, że zwalczani przez Pawła heretycy kiedyś byli szanowanymi w Kościele nauczycielami, jest szokujące (Paweł trzykrotnie używa wyrażeń, z których wynika, że nie zawsze byli oni po złej stronie mocy (1Tm 1,6,19; 4,1). Co sprawia, że porządni kiedyś ludzie zaczynają tracić masę energii na pseudodoktrynalne spory?
Odpowiedź jest ostrzeżeniem. Problemem w Efezie byli nauczyciele, którym przestała wystarczać Ewangelia. To niesamowite jak szybko ludzie, którzy wcześniej byli zakochani w łasce, zamieniają ją w katalog ludzkich przykazań. Ponoć – jak zauważył Jan Kalwin – złe sumienie jest matką wszystkich herezji. Gdy Ewangelia, z całym radykalizmem jej łaski i przebaczenia, przestaje nam odpowiadać, szukamy samozadowolenia w przestrzeganiu religijnych zakazów, tajemnych naukach i nowych objawieniach. I choć z pozoru wygląda to bardzo pobożnie i duchowo, to nie ma nic wspólnego z mocą przebaczenia na Golgocie. Łaska wymaga pokory!
Dobra, mocna konkluzja, Michał. Ewangelia to nie ABC nauczania chrześcijańskiego ale A-Z , albo lepiej: Alfa i Omega wszystkiego, co głosimy
dzięki. fajne spostrzeżenie – Ewangelia to nasze A-Z!